06. Homo bimbrownikus
Andrzej PilipiukPrzedmiot, w który Semen uderzył głową, okazał się bardzo starymtramwajem. Sądząc po dyszlu i szkieletach chabet, jeszcze konnym.Korozja odsądzała lakier. Część blach karoserii w ogóle odpadła.Rozejrzeli się.Spomiędzy płyt chodnikowych i granitowego bruku wyrastałygrube już samosiejki brzóz i topoli, zamieniając ulicę w rzadki park.Kamienice straszyły elewacjami z których odpadł tynk. Szyby,najczęściej w kawałkach były kompletnie nieprzejrzyste, brud zarósł jecałkowicie. Pod ścianami czerwieniały dachówki, które pospadały zgóry.– Gdzie my jesteśmy? – wykrztusił Semen. – W przyszłości powojnie atomowej czy ki diabeł?– Gorseciarstwo. – Jakub odczytał resztki łuszczącego się lakieru nablaszanym szyldzie. – Ano, mój drogi Einsteinie, dzięki twojejmetodzie wdepnęliśmy po raz drugi w krętodróg i jesteśmynajwyraźniej w kawałku tej dzielnicy, który ktoś zapętlił jeszcze wczasach przedwojennych.
---